Równo trzydzieści lat temu polskie społeczeństwo udało się do urn wyborczych, by wybrać swoich przedstawicieli do odtwarzanego samorządu terytorialnego.
Jaworzanie wskazywali wtedy członków Rady Gminy Jasienica, będąc jednym z 15 sołectw tej jednostki. W tym dniu prezentujemy wywiad z uczestnikiem tych wydarzeń, wieloletnim radnym i wiceprzewodniczącym, a obecnie przewodniczącym Rady Gminy Jaworze Zbigniewem Putkiem.
Był pan jednym z radnych wybranych w 1990 roku do rady gminy Jasienica. Co pamięta Pan z tego okresu?
Zbigniew Putek: Tak, w pierwszych wyborach samorządowych otrzymałem mandat radnego razem z Janem Ficoniem, Bogusławem Krzemińskim, Władysławem Niklem, Jerzym Suchym oraz Karolem Szramkiem. Pracę w Radzie Gminy Jasienica zaczynaliśmy pełni energii, ponieważ wciąż czekaliśmy na sfinalizowanie pisma złożonego jeszcze do Rady Państwa w 1988 roku. Była to inicjatywa społeczna Rady Sołeckiej w Jaworzu oraz Towarzystwa Miłośników Ziemi Jaworzańskiej, mająca na celu odzyskanie samodzielności administracyjnej. Najważniejsze dla nas było to, że pod wnioskiem podpisali się prawie wszyscy mieszkańcy naszej miejscowości.
Patrząc na realia transformacji brzmi to jak szalony projekt. Czy była to łatwa misja?
Z.P.: Oczywiście, że nie. Wiele razy słyszeliśmy, iż to ekonomicznie bezzasadne, że nie będziemy w stanie się utrzymać, a co dopiero rozwijać, że to głupota. Jednak nie było mowy o tym, by poddać ten pomysł. Przez lata radni, działacze społeczni, mieszkańcy- my tutaj na dole, staraliśmy się jak mogliśmy, by Jaworze żyło i rozwijało się coraz lepiej, niezależnie od tego, gdzie przynależeliśmy. Pamiętaliśmy jednak czasy niezależności i to do nich chcieliśmy wrócić. Mieliśmy też wielkie wsparcie w postaci profesora Jacka Rybarkiewicza, miłośnika Jaworza, który w stolicy był naszym głosem wsparcia.
Argumenty ekonomiczne zawsze brzmią poważnie, czy społeczność Jaworza nie bała się, że wizja szybkiego upadku niezależnej gminy może się spełnić?
Z.P.: Mieszkańców mieliśmy wtedy trochę ponad 4 tysiące, a zadań jak wielkie gminy. Byliśmy jednak przekonani, że się uda. Wszystko dlatego, że duch społeczności był bardzo mocny, a dobrze wiemy, że „chcieć to móc”. Jaworze ze swoimi tradycjami uzdrowiskowo-turystycznymi, było znanym miejscem na mapie kraju, odwiedzali nas ludzie szukający spokoju i kontaktu z naturą. To napędzało nas w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę, że odłączenie od gminy Jasienica będzie dobrym krokiem. Lepiej bowiem działać wspólnie jako sąsiedzi niż tkwić w „niedobranym związku”.
Za nami 30 lat od tych wydarzeń. Jak ocenia Pan efekty tych działań z perspektywy czasu?
Z.P.: Po pierwsze widać wyraźnie, jak zmieniło się nasze Jaworze. Prawie podwoiła się liczba mieszkańców, staliśmy się dobrze postrzeganym miejscem do życia, buduje się u nas wiele osób, które znajdują tutaj swoje miejsce na ziemi. Jako mała gmina byliśmy w stanie zrealizować wielkie projekty, jak na przykład budowa kanalizacji, modernizacje obiektów gminnych. Wiele zmieniły środki zewnętrzne, szczególnie z budżetu Unii Europejskiej. Oczywiście zawsze można mieć niedosyt, chcieć więcej, szybciej. Nie mam jednak wątpliwości, że to o co walczyliśmy 30 lat temu, dziś daje dobre efekty.