Trzaski żarzących się polan, zapach pieczonych smakołyków i wspaniała atmosfera – tak w skrócie można opisać „I Bacowanie w Nałężu”.
Takiej imprezy jak ta, nie pamiętają najstarsi górale, a co dopiero ci w Jaworzu. Chociaż raz po raz ktoś rzucił wspomnieniem, gdy na polach przy Folwarcznej można było zobaczyć stada owiec, należących do lokalnych gospodarzy, to święta „uosodu” nikt tu nie obchodził. Aż do tego roku, kiedy to w Nałężu pierwszy raz od bardzo dawna było tłumnie i głośno, pomimo tego, że jesienna aura zaczęła powoli dawać o sobie znać.
Sobota była więc nad Jasionką pierwszym prawdziwie głośnym dniem od lat. Sporo się działo i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Największą atrakcję stanowiły zwierzęta, które mimo skromnej ilości, skradły serca uczestników jesiennego redyku. Owce i kozy gromadziły przy swej zagrodzie dzieci i dorosłych, którzy z zaciekawieniem śledzili każdy ruch zwierząt. Było także sporo smacznych potraw z grilla oraz przepysznych ciast.
Jak każdy festyn, także i ten obfitował w liczne atrakcje. Sam pokaz dojenia był dla jednych okazją do tego, by zobaczyć, skąd się bierze mleko, dla innych – możliwością przypomnienia sobie, jak to w młodości pomagało się u dziadków w gospodarstwie. To samo można było poczuć, obserwując pokazy klepania kosy i młócenia cepem, które bardzo sprawnie wykonywali Pan Maciejowski wraz z tegorocznym gazdą jaworzańskich dożynek Edwardem Podstawnym.
Niezapomnianych wrażeń dostarczyły występy zespołów regionalnych „Maliniorze”, „Dudoski”, a także kapela góralska „Straconka”. W występach i zabawie aktywnie uczestniczył także sam gospodarz Jaworza, który dzielnie wtórował członkom zespołu w pokazach tanecznych. Gwar i zabawa skończyły się z nastaniem wieczora, lecz ich echo długo jeszcze niosło się beskidzkimi lasami w dalekie zakątki naszego regionu.
Tak oto pierwsza od dawna impreza w Nałężu przeszła do historii. Zaczęła jednak zapisywać swoje karty, ponieważ już zapowiedziana została kolejna edycja.
Galeria zdjęć: