W najnowszym wydaniu Kroniki Beskidzkiej ukazał się wywiad z wójtem Jaworza. Jego treść zamieszczamy poniżej.
Kronika Beskidzka: Jest pan już tak popularny, że ostatnio w kabaretach o panu mówią…
Radosław Ostałkiewicz: To było całkowite zaskoczenie! W życiu bym nie pomyślał, że pan Artur Andrus wspomni o mnie podczas przedstawienia. Dobrze, że przynajmniej w pozytywnym świetle. Ale to wasza sprawka, Kroniki, i rubryki „Gminne dróżki”. Dla mnie to bomba. Kronikę zawsze zaczynałem od „Życia od podwórka”, teraz będę czytał najpierw „Gminne dróżki”.
Kronika Beskidzka: To miłe z pana strony, ale, prawdę mówiąc, to tylko pana zasługa, a raczej faktu, że jest pan bodaj najczęściej obecnym włodarzem gmin na Facebooku. Nie ma pan co robić, tylko skakać po portalach?
Radosław Ostałkiewicz: Ha! Nie uwierzy pan, ale poświęcam temu tylko godzinę dziennie, i to raczej w późniejszych porach dnia. W każdym razie spędzam w sieci mniej czasu niż kiedyś. I robię to z przyjemnością, ale i z obowiązku. Facebook jest bowiem dzisiaj znakomitą platformą do kontaktu z mieszkańcami. Można się z niego dużo dowiedzieć o potrzebach ludzi, porozmawiać o pomysłach, po prostu korzystać z takiej formy rozmowy.
Kronika Beskidzka: To z pana taki sieciowy wójt jest.
Radosław Ostałkiewicz: Sieciowy, czy inny, to bez znaczenia. Ważne, że w ten sposób jest się znacznie bliżej mieszkańców. Szybciej można też dotrzeć do nich z ważnymi informacjami. I nie tylko do osób w młodszym wieku, bo ostatnio profil na facebooku założył sobie były wicewójt Jaworza, osiemdziesięcioletni Roman Greń, pod skrzydłami którego rozpoczynałem zresztą moją samorządową karierę. To najlepszy dowód na to, że portale społecznościowe są przyszłością jeśli chodzi o kontakty pomiędzy urzędami, a mieszkańcami.
Kronika Beskidzka: To za moment, jak sądzę, zobaczymy pana w równie popularnym portalu, jak Facebook, czyli na Instagramie. I serię zdjęć autorstwa wójta Ostałkiewicza: gdy jedzie do pracy, widoczek zza biurka, albo gdy wsiada do pekaesu…
Radosław Ostałkiewicz: Przykro mi, ale nie. Wolę pisać, a nie robić zdjęcia, a Instagram, to głównie fotografie. Ale z tym pekaesem, to wszystko możliwe.
Kronika Beskidzka: Otóż to. Co drugi pana wpis na portalu dotyczy tego właśnie przewoźnika. Ma pan jakieś romantyczne wspomnienie związane z autobusem? Może kiedyś panu uciekł? A Może chodzi o to, że tęskni pan za „ogórkiem”?
Radosław Ostałkiewicz: Ha,ha! Dawne autobusy PKS, kultowe „ogórki”, faktycznie są dzisiaj na topie. Podobnie jak „maluchy”. Ale moje zainteresowanie wynika głównie z faktu, że jestem szefem Beskidzkiego Związku Powiatowo-Gminnego, który organizuje w powiecie komunikację zbiorową, czyli właśnie PKS. A ponieważ faktycznie mam do tego sentyment, od lat się tym zajmuję, to jest to moim oczkiem w głowie. Chciałbym, moim marzenie jest, aby w przyszłości zintegrować nasz powiatowy PKS z komunikacją miejską Bielska-Białej.
Kronika Beskidzka: No i zrobiło się poważnie, a miało być na luzie… Ok. Zatem i ja zapytam poważnie: może zamiast marzyć powinien pan, jako szef tego długiego w nazwie związku, doprowadzić najpierw do finału pomysł przebudowy tzw. dolnej płyty w Bielsku-Białej. Przydałoby się jakieś normalne, na miarę czasów i aspiracji miasta i powiatu, centrum przesiadkowe.
Radosław Ostałkiewicz: Zgadzam się. I właśnie nad tym pracujemy. Na pewno w tym roku zapadnie decyzja, jak w przyszłości wyglądać będzie ten fragment Bielska-Białej. Nie od dzisiaj toczymy z prezydentem miasta, konstruktywne rozmowy w tym temacie.
Kronika Beskidzka: Dobrze, dalej nie brnijmy, bo będzie już za bardzo urzędowo. Wróćmy do Jaworza. Ostatnio zaglądaliście ludziom do kominów. I co tam zobaczyliście? Może jakiegoś zasuszonego, utkniętego na amen, Mikołaja?
Radosław Ostałkiewicz: Na szczęście nie. Sprawdzaliśmy za to, czym ludzie palą w piecach.
Kronika Beskidzka: I co? Odpadami? To stąd jest smog?
Radosław Ostałkiewicz: Zaskoczę pana, ale nikt w Jaworzu śmieciami nie pali w piecach. Wyłącznie węglem. I to jest właśnie główny powód złej jakości powietrza, bo smog bierze się przede wszystkim z opalania paliwem stałym.
Kronika Beskidzka: I co teraz? Będzie w Jaworzu zakaz palenia węglem?
Radosław Ostałkiewicz: Bez przesady. Natomiast poprzez dotację i pomoc zachęcamy ludzi do wymiany pieców węglowych na gazowe. I mieszkańcy w części tak właśnie robią. Ale wie pan, najważniejsze jest to, że rośnie nasza świadomość w tym względzie. Nareszcie zaczynamy, jako społeczeństwo, rozumieć, że to głównie od nas samych zależy jakość naszego życia.
Kronika Beskidzka: Nie wiem, czy pan zauważył, ale w naszej rubryce „Na gminnych dróżkach” przypomnieliśmy niegdysiejszą pańską – daną publicznie – obietnicę ustawienia znaku ostrzegawczego przed nadmierną szybkością na ulicy Cisowej, czyli tam, gdzie setka na godzinę to teraz nic wyjątkowego. Dotrzymuje pan obietnic?
Radosław Ostałkiewicz: Oczywiście, że dotrzymuję, i znak na Cisowej już niedługo się znajdzie. Będzie tam przeniesiony z ulicy Słonecznej/Szkolnej, gdzie nie spełnia z różnych względów swojego zadania. W tej chwili jeszcze trwają uzgodnienia z powiatem, w którym miejscu ma stanąć, bo droga należy do powiatu.
Kronika Beskidzka: Miło, że tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć naszą rozmowę, więc do usłyszenia być może na „Gminnych dróżkach”.